poniedziałek, 8 czerwca 2015

Jaki wpływ na opowiadanie mają elementy magii, oraz dlaczego fantasy jest gatunkiem przesiąkniętym filozofią, a tak trudno doświadczyć jej w dzisiejszych czasach. O upadku gatunku i demokratyzacji poruszanych zagadnień przez powieści współczesne. Częsć 1.

Część 1.

Dosyć prosto się przekonać, że wymyślić motyw fantasy wcale nie jest trudno. Przecież kreatywność ludzka jest wielka, a światy tego gatunku mogą być całkowicie wydumane.
Tutaj właśnie pojawia się pierwszy problem. Kiedy autor może wymyślić praktycznie co mu atrament na pióro przyniesie powstają książki-potwory. I to nie książki lewiatany, wielki, ociężałe i przygniatające swoją masą. Książki dzisiejsze są jak Błędne Ognie. Pokazują tobie piękną okładkę, zachęcają komentarzami na spodzie, a kiedy kupisz zwiedziony cudowną maską marketingu, okazuje że w środku jest to co do czego każdy ognik-zwodnik chciałby ciebie wprowadzić- Bagno.
Należy zaznaczyć, że bagno pisane z dużej litery, bowiem to nie byle jakie bagno, a bagno literackie, głębokie, długie i śmierdzące bardziej, niż zasikana podwórkowa spelunka.
W takich książkach-Bagnach przeplata się niemożliwe z niewiarygodnym. Nadludzkie gra pierwsze skrzypce, a epickość i jednocześnie nieudolność głównych bohaterów aż przytłacza czytelnika, który wyszedł z podstawówki dawno temu.
Kiedy hormony okresu dojrzewania przestaną uderzać w tętnice z taką częstotliwością jaka występuje kiedy ma się lat naście, człowiek zdaje sobie sprawę, że zaczynają otaczać go same nowo dzieła autorów półgłówków.
Prawdziwa fabuła z przesłaniem bardziej rozwiniętym niż walka dobra ze złem jest opus magnum danego autora. Przecież kiedyś tak nie było. Kiedyś książki pisane w nurcie fantasy były postmodernistycznym majstersztykiem. Prawdziwym popisem kreatywności, ale kreatywności w okowach pewnej konwencji, pewnej wiedzy i pewnego przekazu.
Przekazu, że wszystko jest szare, że nieważne jakie moce ma dana istota, zawsze będzie tylko i aż istotą ludzką. Czasami dumną, a czasami leżącą twarzą w błocie.
Albo wręcz przeciwnie, nieludzkie było prawdziwie nieludzki i przerażała czytelnika myśl, jak takie coś mogło zrodzić się w umyśle pisarza, jak człowiek o miejmy nadzieję zdrowych myślach mógł wymyślić coś tak bardzo odbiegającego od norm postrzeganych jako prawidła naszego świata.
Dlatego tak bardzo boli mnie to co muszę czytać w gatunku nieskończonych możliwości.
Przeraża i napawa odrazą książka w której kolejny raz głównym bohaterem jest nieznający swojej genezy nastolatek, wszyscy różni od siebie i według autorów wyjątkowi, a tak naprawdę wszyscy noszący to samo imię: „Klapa”.
Marzę, aby narodzili się twórcy wielcy. Marzę aby zgraja tych, którzy teraz są wydawani jako „nowa nadzieja fantasy” wydorośleli i wzięli przykład z mistrzów starej daty, albo chociażby przełomu wieków.
Chciałby aby nowe nie nadeszło. Chciałem aby stare wróciło.
Śnię, aby fantasy było nowym science fiction.

2 komentarze:

  1. "Śnię, a cały świat drży w posadach" :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozpisałem się, po czym przy logowaniu i próbie publikacji szlag trafił tekst.

    Myślę, że to, co opisujesz, bierze się z mylnego przekonania coponiektórych autorów, że pozbycie się ograniczeń i konwencji stanowi ułatwienie, chociaż jest dokładnie odwrotnie (wspominasz o tym nawet we wpisie z 10 czerwca). Bo to fakt, wymyślić "motyw" fantasy jest faktycznie łatwo, acz już skutecznie "sprzedać" go czytelnikowi jest znacznie trudniej.

    Autor powieści realistycznej ma pod tym względem łatwiej, bowiem za podstawę świata przedstawionego ma świat rzeczywisty za oknem, którego wersję zamieszcza na kartach powieści. W przypadku fantastyki jest trudniej, bo trzeba czytelnikowi opowiedzieć znacznie więcej, i musi się to zamknąć w spójną całość między pierwszą i ostatnią stroną.

    Tak samo modne przekonanie, że konwencje należy odrzucać, będzie składać się na to "bagno". Konwencje są darem bogów! Można się do nich odwoływać, można z nimi grać, można je łamać. Można też wpadać na oślep pomiędzy nie i nieświadomie miotać się, wprowadzając zamieszanie w opowieści. Wszystko musi czemuś służyć, a autor potrzebuje mieć coś do powiedzenia, choćby to miała być czysta rozrywka w postaci ciekawej intrygi czy dowcipnych dialogów. Nie wymagam od każdej powieści głębokiej filozofii.

    A wracając do Twojego tekstu, to jest ciekawy wstęp. Teraz przydałoby Ci się omówić to "na flakach", choćby w postaci paru recenzji niedobrych i jeszcze gorszych książek. Bo na razie to taka "anatomia teoretyczna", bez trupów.

    OdpowiedzUsuń